Miliony młodych rezygnują ze studiów. Nawet 40% studentów nie kończy nauki
Według danych Ośrodka Przetwarzania Informacji – Państwowego Instytutu Badawczego, w latach 2012–2020 ponad 1,3 mln osób rozpoczęło studia, ale nie ukończyło ich. Oznacza to, że nawet 30–40% studentów rezygnuje z nauki przed zdobyciem dyplomu. Najwięcej rezygnacji następuje już na pierwszym roku studiów – w niektórych uczelniach wskaźnik ten sięga nawet 60–70%.
Dlaczego studenci rezygnują ze studiów?
W raportach przygotowanych przez uczelnie biorące udział w konkursie NCBR wskazano na dwie grupy przyczyn:
czynniki instytucjonalne, czyli związane z samą uczelnią i jakością kształcenia:
- zbyt wysoki lub zbyt niski poziom studiów,
- niewłaściwe proporcje między teorią a praktyką,
- mało elastyczny plan zajęć, trudności w godzeniu nauki z pracą,
- problemy organizacyjne i infrastrukturalne,
- konieczność podjęcia pracy zarobkowej,
- nieatrakcyjne metody dydaktyczne.
czynniki osobiste:
- nietrafiony wybór kierunku,
- brak zainteresowania studiami,
- problemy zdrowotne, psychiczne i wypalenie,
- konieczność podjęcia pracy zarobkowej,
- zmiana planów zawodowych,
- brak poczucia sensu studiowania w odniesieniu do rynku pracy.
Analizy pokazują również, że mężczyźni częściej niż kobiety porzucają studia – odsetek drop-outów w tej grupie jest o 15% wyższy.
Uczelnie szukają sposobu na zatrzymanie studentów. Rząd daje 288 mln zł na ratunek
Aby przeciwdziałać masowym rezygnacjom, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju rozstrzygnęło konkurs „Efektywne zarządzanie uczelnią w celu minimalizowania zjawiska drop-outu”. Ponad 288 mln zł z Funduszy Europejskich dla Rozwoju Społecznego trafi do 69 uczelni w całej Polsce.
Wśród planowanych działań są m.in.:
- rozwój akademickich biur karier i doradztwa zawodowego,
- współpraca ze szkołami średnimi i pracodawcami,
- zmiana metod kształcenia i sposobu prowadzenia zajęć,
- wsparcie psychologiczne i zajęcia wyrównawcze,
- rozwój e-usług ułatwiających studiowanie osobom pracującym.
„Dyplom wciąż ma znaczenie”
Zjawisko „drop-out”, nie dotyczy wyłącznie Polski, ale w naszym kraju jego skala jest szczególnie niepokojąca. Minister nauki i szkolnictwa wyższego dr inż. Marcin Kulasek podkreśla, że na odpływie studentów tracą wszyscy: sami studenci, rezygnując z kształcenia i – jak mówił – zamykając sobie pewne drogi kariery, nie posiadając dyplomu; uczelnie (bo im mniej studentów, tym mniej pieniędzy); ale i w efekcie polska gospodarka, ponieważ brakuje wykwalifikowanej kadry, która mogłaby napędzać innowacje.
Minister wzywa też do zmiany podejścia społecznego do edukacji. Trzeba skończyć z „opowiadaniami, że ludzie nie muszą być wykształceni”.
„Za kilka dni zaczyna się nowy rok akademicki. Chciałbym z tej okazji zaapelować do młodych ludzi, którzy po raz pierwszy przekraczają progi uczelni: nie szukajcie dróg na skróty. Uczcie się solidnie, czerpcie z wiedzy wykładowców i korzystajcie z nowoczesnych narzędzi. Zdobywajcie umiejętności, które otworzą przed wami nowe możliwości – świat bardzo dynamicznie się zmienia, a nauka jest najlepszym sposobem, aby przygotować się na wyzwania przyszłości. I pamiętajcie – dyplom naprawdę ma znaczenie” - zaapelował.
Czy programy zatrzymają studentów na uczelniach?
Minister Kulasek wyraził nadzieję, że nowe projekty pomogą zatrzymać młode talenty na uczelniach i stworzyć warunki do ich rozwoju.
Jeśli chcemy, aby Polska była krajem nowoczesnym i dynamicznie się rozwijającym, potrzebujemy dobrze wykształconych, gotowych do działania ludzi – podkreślił.
Eksperci liczą, że dzięki wsparciu z Funduszy Europejskich uczelnie nie tylko ograniczą zjawisko drop-outu, ale także podniosą jakość kształcenia i lepiej dostosują ofertę do potrzeb studentów oraz rynku pracy.