Nowości na Netflix: „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”
„Stowarzyszenie Umarłych Poetów” to jeden z tych filmów, które zostają z widzem na długo po seansie. Jest to zasługa między innymi nieżyjącego już Robina Williamsa, który na ekranie stworzył wspaniałą kreację oddanego pasji i uczniom pedagoga. Jego bohater, nauczyciel angielskiego John Keating, to postać, dzięki której grupa zagubionych studentów zaczyna odkrywać siłę słowa, niezależnego myślenia i odwagi bycia sobą. To właśnie z jego ust pada pamiętne „Carpe diem” – wezwanie do chwytania chwili, które stało się symbolem całego filmu i jego przesłania.
Równie wspaniale co Williams zaprezentowali się aktorzy odgrywający role uczniów. Wśród młodzieży szkolnej wyróżnia się między innymi młody Ethan Hawke, który lata później zachwycił na przykład w „Przed wschodem słońca”. Mamy tu także okazję zobaczyć początki kariery Roberta Seana Leonarda, który dziś kojarzony jest przede wszystkim z postacią doktora Jamesa Wilsona z serialu „Dr House”.
„O Captain! My Captain!”
Jedną z najsłynniejszych scen pochodzących z tej produkcji jest moment, kiedy Todd, najbardziej nieśmiały z uczniów, w geście odwagi i sprzeciwu wobec niesprawiedliwości, wstaje na ławce i zwraca się do Keatinga słowami: „O Captain! My Captain!”. Pomimo ryzyka dotyczącego kary od innego nauczyciela, do chłopca dołącza kilkoro pozostałych uczniów. Jest to potężny akt nie tylko solidarności, ale i uznania. Być może natrafiliście na ten fragment w internecie, a nie wiecie nawet, że pochodzi właśnie stąd!
„Stowarzyszenie Umarłych Poetów” to film o sile indywidualizmu, a także o cenie, jaką czasem trzeba zapłacić za bycie sobą. Jest spora szansa, że po jego seansie wasze podejście do świata nie będzie już takie samo, ale o tym musicie przekonać się sami.