Nowe TOP1 na Netflixie. Ten film oglądają wszyscy, ale czy warto?

Pięć dni temu biblioteka najpopularniejszego serwisu streamingowego została uzupełniona o niemiecką produkcję „Za murem”. Reżyserem jest Philip Koch, który kilka lat temu zasłynął za sprawą „Plemion Europy”. Serial aspirował do czegoś pokroju „The 100”, jednak zdecydowanie nie zyskał aż takiego rozgłosu. Czy nowe dzieło Kocha radzi sobie lepiej? Jeśli o oglądalność chodzi, to raczej nie ma na co narzekać!
© Sasha Ostrov / Netflix

Nowe na Netflix: „Za murem

„Za murem” znajduje się aktualnie na pierwszym miejscu w zestawieniu najczęściej wybieranych filmów w serwisie! Fabuła skupia się przeżywającej kryzys parze – Timie oraz Olivii. Mężczyzna cały czas nie może pozbierać się po stracie ciąży swoje partnerki. Ta natomiast sfrustrowana jest tym, że ich relacja nie jest już taka, jak wcześniej. Tuż po tym, jak kobieta ogłasza, że odchodzi, orientuje się, że jej mieszkanie zostało otoczone przez dziwny, czarny mur. Tim odkrywa, że konstrukcja zakłóca działanie telefonu, odcina prąd i wodę. Bohaterowie orientują się, że są całkowicie odcięci od świata – nie mają zapasów ani alternatywnego źródła energii. Udaje im się wymyślić plan ucieczki, ale potrzebna będzie im chęć sąsiadów do współpracy. Ci jednak bywają różni.

„Za murem”: recenzja nowego filmu Netflixa

Philip Koch to ciekawy przypadek reżysera, który ewidentnie ma pomysł, ale brakuje mu warsztatu i kogoś, kto odpowiednio poprowadzi go w całym przedsięwzięciu. Mamy tutaj bowiem taką samą sytuację, jak przy „Plemionach Europy”. Twórcy wiedzieli, co chcą pokazać, ale nie do końca mieli środki bądź wyczucie artystyczne, aby dobrze to przenieść na ekran. Główny wątek, czyli mur wokół bloku, to świetny start dla pełnej napięcia historii, osadzonej poniekąd w realiach escape roomów. Niestety nie do końca ją tutaj otrzymujemy.

Choć główna para bohaterów jest całkiem w porządku, w końcu Matthias Schweighöfer uważany był za jednego z najbardziej obiecujących aktorów, to postacie drugoplanowe momentami przyprawiają o ciarki. I to nie takie pozytywne. Większość z nich napisana jest bardzo stereotypowo – te wzory znamy już doskonale z wielu innych tytułów. Jest tutaj młody i zakochany Marvin, który średnio radzi sobie z agresją i miewa ciągoty do różnego rodzaju tabletek. Pojawia się też Oswalt, schorowany dziadek, który ani myśli opuszczać lokum, w którym spędził całe życie. Zrobi jednak wiele dla wnuczki, którą wychowuje po śmierci jej matki, a jego córki. Oczywiście musi być także bad guy, czyli Yuri, który już w pierwszej scenie daje widzowi wyraźnie do zrozumienia, że to on będzie sprawiać kłopoty.

Średnio napisani bohaterowie radzą sobie jednak zaskakująco dobrze z rozwiązywaniem kolejnych zagadek. I tutaj naprawdę widać, że przy pisaniu scenariusza ktoś chciał zrobić fajną i ciekawą produkcję, która będzie wciągać i zaskakiwać widza. Czarny mur okazuje się posiadać różne właściwości, również takie, które mogą atakować wroga. Sam plan na wyjście z tego więzienia, na jaki wpada Olivia, też ma wiele sensu. Gdyby tylko poświęcić więcej czasu postaciom, ich przeprawa za kolejne ściany byłaby zdecydowanie przyjemniejsza do oglądania. Bo umówmy się – seans nie jest tragedią, jednak wyraźnie widać tam niewykorzystany potencjał. Samo zakończenie z kolei pokazuje, że główny odpowiedzialny ma za sobą wszystkie filmy i seriale pokroju wspomnianego „The 100”, „Silosa”, „Snowpiercera” czy „3%”. On naprawdę chciał, ale tym razem jeszcze nie mógł.

Iga Świątek rozbudziła w was zainteresowanie sportem? Oto najlepsze filmy o tenisie!
Od soboty w naszym kraju nie mówi się o niczym innym, jak o tym, że Iga Świątek wygrała swój pierwszy Wimbledon! Polka w przepięknym stylu pokonała Amandę Anisimovą i odniosła spektakularne zwycięstwo, którego świadkiem była m.in....

Być może po przygodzie z „Za murem” Philip Koch nauczy się na błędach  i za jakiś czas zaserwuje nam świetne sci-fi, bo ewidentnie o takim marzy. A ja, mimo wszystko, trzymam kciuki.

Czytaj dalej: